Wielki finał NBA 2025 rozstrzygnie Game 7. Pacers zniszczyli marzenia Thunder o przedwczesnym świętowaniu

Wiele wskazywało na to, że to będzie noc świętowania w Oklahomie. Thunder przylecieli do Indianapolis z prowadzeniem 3:2 i tylko jedno zwycięstwo dzieliło ich od drugiego w historii mistrzostwa NBA. Pacers jednak nie zamierzali odpuścić – zagrali z niespotykaną determinacją i dominowali niemal przez całe spotkanie.
Mecz numer sześć rozpoczął się wyrównanie, ale od połowy drugiej kwarty gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę. Seria punktowa pozwoliła im uciec z wyniku -1 na +12, a do przerwy prowadzili już 64:42.
– Nie chcieliśmy oglądać, jak świętują mistrzostwo w naszej hali. Zagraliśmy zespołowo, z ogromnym sercem – mówił po meczu Tyrese Haliburton, który mimo urazu znów był motorem napędowym zespołu.
Co ciekawe, żaden z graczy Indiany nie zdobył więcej niż 20 punktów. Najlepszy pod tym względem był rezerwowy Obi Toppin, który zakończył spotkanie z właśnie taką zdobyczą. Mimo tego aż sześciu graczy Pacers osiągnęło dwucyfrowy dorobek punktowy, a T.J. McConnell, mimo skromnych warunków fizycznych jak na NBA (188 cm), był jednym z bohaterów – 12 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst.
Dominacja gospodarzy była tak wyraźna, że na początku czwartej kwarty prowadzili już różnicą 30 punktów. Oklahoma próbowała jeszcze wrócić, ale nawet wygrana ostatnia kwarta 31:18 nie pozwoliła na zniwelowanie strat.
– Indiana zasłużyła. Przez większość meczu była po prostu lepsza – przyznał uczciwie trener Thunder Mark Daigneault.
Game 7 – dziewiąty raz w XXI wieku, pierwszy od 2016
To dopiero 20. przypadek w historii finałów NBA, kiedy mistrza wyłoni Game 7. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2016 roku, kiedy LeBron James poprowadził Cleveland Cavaliers do legendarnego triumfu nad Golden State Warriors. Czy tegoroczna seria ma szansę przebić tamtą historię? Emocji na pewno nie brakuje.
Statystyki przemawiają za gospodarzami – 15 z 19 dotychczasowych siódmych meczów wygrywali ci, którzy grali u siebie. Ale Pacers już udowodnili, że potrafią wygrać w Oklahomie, gdyż dokonali tego w pierwszym meczu serii po niesamowitej pogoni.
Reklama
Indiana Pacers nigdy nie sięgnęła po mistrzostwo NBA. W finale grają dopiero po raz drugi. Poprzednio w 2000 roku musieli uznać wyższość Los Angeles Lakers. Oklahoma City Thunder to z kolei kontynuatorzy tradycji Seattle SuperSonics. Jedyny tytuł zdobyli w 1979 roku, jeszcze pod starą nazwą. Od przeprowadzki do Oklahomy w 2008 roku tylko raz grali w finale, lecz w 2012 roku ulegli Miami Heat.
Siódmy mecz finałów NBA 2025 zostanie rozegrany w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego, o godzinie 2:00, w Paycom Center w Oklahomie. To będzie „the ultimate game”, jak powiedział trener Pacers Rick Carlisle.